EduBirdie Promo Code EduBirdie Discount Code EssayPro promo code samedayessay promo code

Projekt Nr. 3/2007

Gaty Göttel monodram autorski. „Drżącym skrzydłem motyla”

JAWORZNO, Sala Teatralna MCKIS, ul.Mickiewicza 2

 

 

 

 

 

www.mckis.jaw.pl                        Fotos: Aleksander Tura

 

              

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Kobieta – jak motyl – ulotna, wrażliwa, nieco zagubiona, a nawet spłoszona wobec świata wirującego wokół niej. Pragnienia, nadzieje, rozsypane marzenia wśród wydarzeń, których jest uczestnikiem, ale nie do końca zdaje sobie sprawę ze swojej obecności w realnym toku dziejących się spraw.

Tęskniąca romantyzmem do miłości, do uporządkowania własnych uczuć, które płoche, nie dają się ująć w proste słowa, epitety znane z potocznej mowy. Więc krąży wokół porównań, wymyślnych metafor, które poskładane w jedną całość dają dopiero wyraz jej doznań.

Taki jest bardzo subiektywny, skrótowy, ale wieloznaczny odbiór monodramu przez autora niniejszych słów.

W motylich kolorach, prostej scenerii, w której nawet muzycy ukryci za woalem kurtyny oszczędnie, ale wyraziście dają tusz do poetyckich zwierzeń, dane było widzom pierwszego wieczoru Spotkań Teatralnych przeżyć kilkadziesiąt minut wraz z autorką, a zarazem jedyną aktorką, doznać uniesień i wzniosłych marzeń – ulotnych marzeń duszy, a zarazem realnych, dających się niemal dotknąć marzeń ciała.

Ta dwoistość poezji Gaty Göttel jest jej siłą. Daje dowód na to, że delikatna kobieca natura nie jest jedynie naturą myśli, ale rzeczywistych ludzkich odczuć. Spektakl, mimo swej ulotności, kruchości, jest dowodem na wielką siłę autorki, która decyduje się na obnażenie bardzo głębokich, intymnych spraw, wobec publiczności. Skorupa, którą każdy z nas jest otoczony oraz bezwzględność świata, każą nam być twardymi, niedostępnymi. O wyrażaniu nawet wobec najbliższych, najbardziej zaufanych osób, swoich uczuć, często nie ma mowy. I tu widzimy jak ta skorupa pęka, a tak naprawdę, to trudno ją nawet zauważyć. Gata staje przed nami bez żadnego pancerza, bez oręża chroniącego jej prywatność – daje nam siebie taką, jaka rzeczywiście jest – prostolinijna, nieskrępowana, wręcz bezbronna, ale gotowa otworzyć się przed nami i pokazać, że to co w nas wartościowe, czyli nasze wnętrze, jest warte wyjawienia światu, a przynajmniej tym, którzy coś dla nas znaczą.

Spektakl bardzo ciepło przyjęty przez publiczność. Ciepła tego tym więcej, że przybyli nań liczni znajomi, przyjaciele Gaty, a nieznajomi, bądź przypadkowi widzowie, jej znajomymi stali się w ciągu jego trwania. Nie zabrakło wśród gości weteranów poezji z naszgo miasta: Pani Alicji Dudek, Pana Jana Drąga, którzy z satysfakcją przyjęli twórczość poetycką, Agaty Kopacz, czyli właśnie Gaty Göttel.

Po przedstawieniu autorka zaprosiła publiczność na spotkanie w miłej atmosferze galerii „Obecna” gdzie na gorąco można było porozmawiać, wyrazić swoje odczucia związane z monodramem, otrzymać autograf i przy lampce wina wśród licznych obrazów wystawianych w galerii zapomnieć na chwilę o twardej, czekającej za drzwiami rzeczywistości.

tekst: Aleksander Tura

—————————-

Rozmowa z Gatą Göttel, autorką tomiku poezji „Półsen” oraz wykonawczynią monodramu własnego autorstwa „Drżącym skrzydłem motyla” i Ewą Sałużanką opiekunką przedstawienia, w przeddzień jego premiery.

Imprezy: Pomysł na monodram na pewno zrodził się wcześniej. Dużo wcześniej, czy to są ostatnie miesiące? Jak doszło do tego, że takie przedstawienie zaczęło powstawać?

Ewa Sałużanka: Przedstawienie tak naprawdę powstało z dużej desperacji i uporu Agaty. Agata napisała wiersze. Myśleliśmy na początku, że ona to po prostu przeczyta i zrobimy wieczór autorski, ale potem się okazało, że jesteśmy jakoś bardziej zainspirowani tym tekstem. Udało się przetransformować te wiersze na pewien rodzaj inscenizacji. Agata też była chętna to zrobić, okazało się że całkiem dobrze się porusza i ma dużą wrażliwość aktorską. Więc chyba to w dobrym kierunku poszło.

Imprezy: Czyli to jest monodram – jeden aktor…

Ewa Sałużanka: Tak, to jest monodram – teatr jednego aktora, a raczej jednej aktorki. Jest to wypowiedź niezwykle osobista. Ja oraz Urszula Warszawska nie pełnimy tu funkcji reżyserów, choć tak informuje zapowiedź przedstawienia. Pełnimy tu raczej funkcję opieki artystycznej nad przedsięwzięciem Agaty. Ciężko spojrzeć na siebie z zewnątrz -myślę tu o Agacie. A to my jesteśmy takim zewnętrznym lustrem. Próbujemy pokierować Agatą, jej pomysłami, co jest przynajmniej dla mnie dosyć ciekawym doświadczeniem. Ja mam tendencję do robienia rzeczy absolutnie autorskich, a tutaj jest inaczej. Wspieram ją w tym co ona robi, nie ingerując w jej pomysły, ale próbując rozwinąć jej myśli, koncepcje inscenizacyjne.

Imprezy: Caly spektakl to jest jedna zwarta całość, tak?

Ewa Sałużanka: Tak

Imprezy: Bardzo wąska tematycznie, uczuciowo duchowo ?

Ewa Sałużanka: Jest to opowieść młodej kobiety, która miała tyle odwagi, żeby się tutaj otworzyć, pokazać, pokazać swoje wnętrze. Agata mówi o rzeczach trudnych, o zmaganiach ze sobą, o relacji z mężczyzną. Wyjście na scenę i powiedzenie tego ot tak, wprost,  jest naprawdę bardzo trudne. Wymaga dużo odwagi, ale nie chodzi tutaj o ekshibicjonizm, tylko o wyrażenie swoich uczuć.

Imprezy: Łatwiej pokazać ciało swoje, niż dusze swoją…

Ewa Sałużanka: Myślę że tak właśnie jest – na pewno łatwiej nam się zaprezentować ciałem, Agata natomiast pokazuje swoje wnętrze. Bardzo prawdziwe wnętrze.

Imprezy: Czy było to wszystko już przygotowane, czy dużo pomysłów powstaje tu, w trakcie prób?

Ewa Sałużanka: Tak, dużo pomysłów powstaje w trakcie, ponieważ spektakl jest samym życiem… może są takie osoby, które przynoszą od razu wszystko w głowie, natomiast ta inscenizacja powstaje na bieżąco, w trakcie pracy nad nią. Ja mówię, że spektakl powstaje po kolei. Aczkolwiek nie wiemy, co to znaczy „po kolei”. To się samo rodzi, powstają kolejne elementy scenariusza, kolejne figury sceniczne. Każda następna wynika z poprzedniej i tak powstaje całość.

Imprezy: Czy nie wydaje się Pani, że osoby, które pochodzą z Jaworzna, mieszkające w odległych stronach kraju, czy za granicą zbyt mało przywiązują wagi do eksponowania swojego miejsca rodzinnego?

Gata Göttel: Ja od dobrych …nastu lat mieszkam w Wiedniu, bywam na różnych koncertach wystawach, wydarzeniach kulturalnych. Bywam na różnych darmowe koncertach, które się odbywają w plenerach, ogrodach lokalach. Zawsze z wykonawcą staram się nawiązać kontakt, zapytać jak się z nim skontaktować, czy jest możliwość zaproszenia tej osoby do Polski, właśnie do Jaworzna. Realizacja zawsze jest trudna, często wręcz niemożliwa, ale nazwa naszego miasta zawsze pada w rozmowach. Przez swoje gadulstwo zawsze dużo ludzi poznawałam i tak poznałam kilku znajomych, którzy odwiedzili miasto. Oczywiście mówię w pierwszym rzędzie o artystach, wykonawcach którzy wystąpili w Jaworznie. Natomiast z drugiej strony cały czas myślę i kombinuję jakby Jaworzno zaprezentować. Za każdym razem będąc w klubach, w których występują Polacy staram się z nimi nawiązać rozmowę i jestem mile zaskoczona, kiedy okazuje się że bardzo miło wspominają Jaworzno.

Mam znajomą która prowadzi galerię, promuje polską sztukę. Udało mi się do niej sprowadzić dzieła jednego z polskich artystów, nieżyjącego już. Ostatnio prowadziłam rozmowy z właścicielem prywatnej galerii. Spodobały mu się fotografie pana Byrczka, opiekuna Szkoły Widzenia w tutejszym MCKiS. Wiec mam nadzieję że Pan Byrczek będzie gościł ze swoimi fotografiami w Wiedniu.

A co do mojego monodramu… Mam już obiecane przez stowarzyszenia polsko-austriackie, które promują polską sztukę, że zorganizują dla Polonii moje występy.

Imprezy: Jak pani widzi Jaworzno z perspektywy zagranicy?

Gata Göttel: Mam mnóstwo broszur i biuletynów, o historii, zabytkach, szlakach turystycznych w Jaworznie. Staram się od lat reklamować nasze miasto. Są tu bardzo piękne tereny, jednak mało wykorzystane. Brak tu jest architektury środowiska. Przydałby się konkretny architekt do zaprojektowania chociażby zieleni miejskiej, Chodzę na spacery po obrzeżach Wiednia i widzę, że ktoś wciąż nad tym czuwa. I wcale nie trzeba wiele środków poświęcić, aby było miło. Kosze na śmieci, ławeczki rzeźby plenerowe, zorganizowana zieleń…

Mamy na przykład w pobliżu pustynię Błędowską. To jest takie miejsce, w które mogą przyjeżdżać turyści z Europy – to rewelacyjna oferta – chcesz spędzić noc na pustyni? Nie musisz jechać aż na Saharę. Przyjedź do nas, my Ci załatwimy nawet karawanę z wielbłądami. Wprawdzie pustynia jest poza Jaworznem, ale można rozmawiać z miastami ościennymi na te tematy.

A u nas… Mamy jezioro, są żaglówki, mamy możliwość jazdy konnej, mamy fantastyczną możliwość nurkowania. Ale to wszystko jest jakieś takie mało widoczne, znane tylko w wąskich kręgach samych zainteresowanych. Ciekawym pomysłem jest wykorzystanie na przykład szybu kopalnianego na zasadzie szkoły przetrwania. Ludzie na zachodzie są ogromnie znudzeni wszystkim, oni potrzebują z tych nudów czegoś, co spowoduje wzrost poziomu adrenaliny i dobrze za to zapłacą. Możemy im to dać. Ludzie mogą zjechać na dół, pokopać, posortować węgiel…

Dziś w Polskim Radiu usłyszałam, że kopalnia w Zabrzu właśnie to robi. Ja mówiłam w Jaworznie o tym pomyśle już  dawno, ale nikogo to nie zainteresowało.

Imprezy: Wróćmy do poezji. Jak to się zaczęło?

Gata Göttel: Zaczęło się w Niemczech w 1987 roku na moich pierwszych zagranicznych wakacjach. Tam powstały pierwsze moje wiersze. Tam spróbowałam pierwszy raz pisać, a potem to już jakoś samo poszło. Ja nie produkuję na kilogramy tych wierszy nie mam ich aż tak dużo w swoim dorobku dwudziestoletnim.

Natomiast często rozmawiałam o nich z moimi przyjaciółmi, którzy od samego początku śledzą moje zmagania z piórem, zaczęliśmy pomału te wiersze przepisywać, sortować, układać, bo one były pisane w jakichś zeszycikach, notatnikach, na karteczkach to był po prostu chaos. I my zaczęliśmy krok po kroku, godzina po godzinie wychodzić z tego chaosu. Gdy tylko udało się je posortować tematycznie, to gdzieś tam zaczął pomału kiełkować pomysł, że coś można dalej z tym zrobić. Oczywiście widziało to jeszcze kilka innych osób. Ja wprost pytałam czy warto. Dałam cały zbiór prof. Bębenkowi i na podstawie kilku wierszy stwierdził, że jest to niezły materiał. Któregoś dnia udało mi się zaprosić do Wiednia Piotra Kosa, współwłaściciela wydawnictwa „KOS” na wieczór autorski i zaprzyjaźniłam się z nim. Na pożegnanie dostałam tomik poezji z wpisem nawiązującym do moich wierszy.

Pewnego wieczoru na koncercie Mozartowskim, słuchając muzyki napisałam niejako odpowiedz na ten wpis. Zaraz po koncercie znalazłam pierwszą budkę telefoniczną i zadzwoniłam do Pana Kosa który już wracał samochodem do Polski, przeczytałam mu to co napisałam. Spodobało mu się. Potem przysłał kilka smsów na które ja odpowiedziałam i krok po kroku nasze rozmowy zaczęły zmierzać ku temu, że jeśli będę chciała wydać moje wiersze to będę mogła zwrócić się o pomoc. Tak też zrobiłam, czego efektem jest właśnie ten tomik, który leży przed nami.

Dalszym ciągiem jest przedstawienie monodramu z muzyką Piotra Rachonia, a potem… potem zobaczymy jak dalej się losy potoczą.

rozmowę przeprowadził w imieniu „imprezy Jaworzno” – Aleksander Tura

Comments are closed.

comments sind aus -->